Złoty silny jak rubel

KOMENTARZ MIESIĄCA Luty przyniósł nowe rekordy siły złotego – tak zwany koszyk PLN pobił w końcu miesiąca swoje maksima z września b.r. Rekordowo nisko znalazła się para EURPLN schodząc w okolice 4,13, które ostatnio widziane były w styczniu 2018 r.

Powody? Do tych powszechnie znanych, jak niezmiennie „jastrzębie” podejście Rady Polityki Pieniężnej do stóp procentowych – przynajmniej do wakacji nic się nie zmieni – doszły kolejne. Otóż złoty jest najprawdopodobniej rozgrywany przez ten sam spekulacyjny kapitał, który odpowiada za umocnienie rosyjskiego rubla. Zbieżność wykresów EURPLN i EURRUB w ostatnim czasie jest coraz wyraźniejsza, ale i też są ku temu argumenty. Wolta administracji Donalda Trumpa w stronę większej przechylności wobec Rosji, jest dużym zaskoczeniem, ale i też sygnałem, że USA podchodzą transakcyjnie do kluczowych spraw. Niepodległość Ukrainy w zamian za dostęp do metali ziem rzadkich, które w XXI wieku są kluczowe geostrategicznie, oraz pokój dla Kijowa w zamian za przywrócenie Rosjanom możliwości eksportu swoich surowców na światowe rynki? To, co było niemożliwe za Bidena, może być realne za Trumpa, niezależnie od moralnej oceny takich działań. Tanie surowce są kluczowe dla USA ze względu na inflację i szykowaną rewolucję handlową Trumpa, ale przede wszystkim byłoby mocnym wsparciem dla gospodarki Unii Europejskiej i na to gra teraz spekulacyjny kapitał. Problem w tym, że negocjacje mogą być szybkie, ale i też długie z różnymi, nieoczekiwanymi zwrotami akcji – zwłaszcza po stronie putinowskiej Rosji. Tymczasem horyzont dla gorącego, spekulacyjnego kapitału to maksymalnie kilka tygodni. To może oznaczać, że okres silnego złotego dobiega do końca i w marcu polska waluta może być narażona na znacznie większą zmienność i to niezależnie od tego, jaki będzie finał amerykańsko-rosyjskich rozmów w temacie Ukrainy. Szybki rozejm będzie oznaczał realizację zysków z ostatniego umocnienia złotego i rubla, ale rynki zachowają się dokładnie tak samo w sytuacji wspomnianych zawirowań w procesie negocjacyjnym.

Tymczasem rynki mogą znaleźć pretekst do ucieczki ze złotego. Mowa o zawirowaniach na amerykańskiej giełdzie, których podłożem zaczynają być obawy o amerykańską gospodarkę w kontekście wojny handlowej Trumpa, która od marca stanie się rzeczywistością. Przez kilka tygodni rynki zakładały, że to tylko straszenie i taktyka negocjacyjna, ale do żadnych poważnych rozmów stron i ustaleń nie doszło. W efekcie już 4 marca w życie wejdą 25 proc. stawki na import z Kanady i Meksyku, a później pozostałe obostrzenia, jak chociażby taryfy na stal i aluminium. W tle są tak zwane cła wzajemne wobec wszystkich partnerów handlowych, które są pojmowane przez Amerykanów dość kuriozalnie, o czym świadczy klasyfikowanie stawki podatku VAT, jako cła nakładanego na zagraniczne produkty. W każdym razie „szaleństwem” Trumpa w obszarze wojen handlowych (które przecież dopiero staną się rzeczywistością!) jest już (!) zmęczony amerykański konsument, ale i też biznes, co widać w bieżących wskaźnikach makro. Eksperyment gospodarczy Trumpa zanim i jeżeli w ogóle zaskoczy, to wpierw może przynieść wyhamowanie gospodarki i tąpnięcie na aktywach. Globalne rynki mogą wejść w tryb risk-off, który będzie oznaczać ucieczkę od wielu ryzykownych aktywów. Co ciekawe dolar nie musi być w takiej sytuacji słaby, chociaż oczekiwana na powrót cięć stóp procentowych przez FED będą coraz wyraźniejsze – już teraz rynek widzi powrót obniżek od czerwca b.r. A silniejszy dolar, to zazwyczaj słabszy złoty. Takie zawirowania już zaczynają skutkować powrotowi słabości warszawskiej giełdy, która zaliczyła ładny wzrost na przestrzeni pierwszych, sześciu tygodni tego roku.

Marek Rogalski
Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim BOŚ.