Kwiecień będzie trudny dla złotego

KOMENTARZ MIESIĄCA W marcu tempo aprecjacji polskiej waluty obserwowane od końca listopada ub.r. uległo wyhamowaniu. Para EURPLN nie zdołała wrócić w okolice swoich minimów przy 4,1260, jakie zostały osiągnięte w końcu lutego. Jedynie USDPLN zdołał jeszcze pogłębić spadek schodząc w okolice 3,81 na co wpływ miało spore przesunięcie w górę na EURUSD.

Euro wzrosło na fali optymizmu związanego ze zmianą podejścia Niemiec do zadłużenia. Przyszły kanclerz Merz zaproponował zmianę w konstytucji i gigantyczny program infrastrukturalny, którego wartość może przekroczyć pół biliona EUR. Do tego Niemcy mają też wyraźnie dołożyć się do europejskiego programu zbrojeniowego. To zmiana, która w przypadku Niemiec jest porównywalna do decyzji kanclerza Helmuta Kohla o gigantycznych inwestycjach po zjednoczeniu RFN i NRD na początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Tym samym ruch na niemieckich rentownościach (i nie tylko nich) był wyraźny, co wymusiło wspomniane podbicie na euro. Fala optymizmu w Europie może jednak opaść, na co wpływ mogą mieć przede wszystkim działania administracji Donalda Trumpa, która przestała traktować Unię Europejską jako sojusznika. Nałożenie ceł na samochody uderza najmocniej w Europę i Japonię, a nie Chiny, które powinny być „zagrożeniem” dla bezpieczeństwa ekonomicznego USA. W kwietniu mają wejść też tzw. cła wzajemne, które w przypadku UE mogą wynieść 20-25 proc. (tak spekuluje rynek). Jednocześnie widać wyraźnie, że USA w rozmowach z Rosją w temacie Ukrainy wyraźnie ignorują zdanie Europejczyków, którzy pozostają mocno sceptyczni, co do przywrócenia relacji handlowych z Moskwą do czego dąży Waszyngton. Globalna wojna handlowa na dobre rozpocznie się w kwietniu (sojusznicy handlowi USA odpowiedzą na ruchy Trumpa, co może prowadzić do dalszej eskalacji) i trudno ocenić czym się zakończy. Rynki powinny nastawić się na skokowy wzrost inflacji w krótkim terminie i spowolnienie w globalnej gospodarce w dłuższej perspektywie. Teoretyczne ryzyko stagflacji może ograniczyć możliwości banków centralnych w pierwszym momencie, co może zwiększyć nerwowość inwestorów i skierować ich uwagę w stronę… dolara.

Pierwszy kwartał przyniósł mocne podbicie na europejskich rynkach akcji (w tym w Warszawie), przy jednoczesnej sporej przecenie na Wall Street. Teraz, jeżeli wojna celna ruszy na całego, to więcej do stracenia na tym ma Europa, niż USA, co może przestawić rynkowy barometr w drugą stronę. To może stanowić dodatkowy argument za dolarem, który zwyczajowo działa na niekorzyść rynków wschodzących, a zatem też złotego.

Polska waluta może też negatywnie reagować na przedłużające się negocjacje ws. Ukrainy, które tak naprawdę mogą prowadzić do całej serii „fikcyjnych” rozejmów (pierwszy właśnie się rozpoczął), niż do faktycznego pokoju. Ten, jeżeli do niego dojdzie, mógłby mieć miejsce tylko na warunkach rosyjskich, co może prowadzić do zerwania całego procesu i skokowego podbicia tzw. ryzyka bezpieczeństwa dla całej Europy, gdyż USA mogłyby w takiej sytuacji wycofać wsparcie dla Ukrainy, kierując się swoim biznesowym interesem wobec Rosji.

Nie bez znaczenia dla złotego jest też fakt, że luty przyniósł pogorszenie w danych makro publikowanych przez GUS – rozczarowała dynamika produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej, oraz wynagrodzeń. To sygnał, że polska gospodarka zaczyna słabnąć i może nie dowieźć optymistycznych prognoz stawianych przez część analityków na ten rok. Przede wszystkim jednak to znacząco zwiększy prawdopodobieństwo cięć stóp procentowych w Polsce w II półroczu, na co reagują już stawki FRA na rynku międzybankowym. A w takiej sytuacji zniknie magnes, który przez kilkanaście miesięcy przyciągał spekulantów do naszej waluty.

Ile złoty może stracić w kwietniu? To trudno ocenić, ale trzeba brać pod uwagę, że historycznie ruchy spadkowe na polskiej walucie zazwyczaj bywały krótkie (to plus), ale zarazem były gwałtowne (to gorzej).

Marek Rogalski
Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska S.A.