Złoty wciąż przed spekulacyjnym atakiem?


KOMENTARZ MIESIĄCA Luty przyniósł umocnienie polskiej waluty w ślad za poprawą notowań wokół pozostałych krajowych aktywów – wzrosło zainteresowanie naszym długiem, a indeksy warszawskiego parkietu kontynuowały zwyżki ze stycznia.

To wpisało się w pozytywny klimat obserwowany na globalnych rynkach – hossa na Wall Street jest coraz wyraźniejsza, a głosy, że AI to bańka inwestycyjna okazały się być przedwczesne. Wyniki finansowe lidera tej branży, czyli spółki Nvidia pokazały jak duży potencjał tkwi w tych rewolucyjnych rozwiązaniach. To jednocześnie może zapowiadać „długą hossę” na bardziej ryzykownych aktywach. Dlaczego? Bo cała technologia AI wpłynie na wydajność pracy i koszt jej wytworzenia, w długim okresie będzie mieć kluczowy wpływ na spadek presji inflacyjnej w gospodarkach. Większe zyski dla globalnych koncernów i niższe stopy procentowe – to dobrze się ze sobą komponuje.

Ten rok może się wpisywać w cykl prezydencki w USA – wtedy zazwyczaj indeksy giełdowe kończyły handel w grudniu na plusach. Czy tak będzie i też teraz? W każdym razie marzec zapowiada się optymistycznie. Paradoksalnie hossa nieraz buduje się na strachu – Donald Trump jest silny w sondażach, ale to nie oznacza jeszcze, ze wystartuje. Republikanie mają w zapasie kandydaturę Nikki Haley, choć ta może być dla nich problematyczna (odrzucają ją „trumpiści”) i w efekcie nie byłaby w stanie wygrać z Joe Bidenem. Co jednak rynki lubią najbardziej? Status quo w polityce. Tym samym więcej teoretycznych zagrożeń można znaleźć w europejskich, czy też bliskowschodnich tematach geopolitycznych, choć te są na razie ignorowane. I słusznie. Jesienne wydarzenia w Izraelu w żadnym stopniu nie wpłynęły na globalne trendy gospodarcze i obawy były niepotrzebne.

Dlaczego zachowanie się giełdy w USA może być ważne dla złotego? Bo daje ono impuls do kontynuacji i być może przyspieszenia globalnej hossy, a w takiej sytuacji spekulanci będą szukać nowych okazji. Warszawska giełda od lat była notowana z pewnym dyskontem i teraz to może się zmienić. Wyceny spółek mogą pójść mocniej w górę nie tylko ze względu na zmianę postrzegania tych firm, gdzie dominuje Skarb Państwa. Korzyści mogą pojawić się wraz z lepszymi perspektywami wzrostu gospodarczego, gdzie rolę będzie grać nie tylko rosnąca konsumpcja, ale i też inwestycje. Te mogą być wspierane przez fundusze z Krajowego Programu Odbudowy – przełomowa decyzja Komisji Europejskiej o odblokowaniu dla Polski aż łącznie 137 mld EUR (w tym są też fundusze z programów spójności) zapadła w końcu lutego.

Nie jest powiedziane, że środki z KPO będą wymieniane bezpośrednio na rynku walutowym. Mogłoby to doprowadzić do nadmiernego umocnienia złotego. Ale ten wątek będzie na pewno działać stabilizująco w sytuacji, kiedy miałyby się pojawić jakieś perturbacje. Jedną z nich może być proces odwołania szefa NBP, co od dawna zapowiadała koalicja rządząca. Temat jest jednak trudny do zrealizowania i być może rynki słusznie traktują go jedynie jako „polityczny” wątek, którym nie należy się przejmować.

Kluczem dla perspektyw złotego i warszawskiej giełdy będzie zachowanie się amerykańskiego dolara. Ten może być znów słaby ze względu na oczekiwania, co do rajdu globalnego ryzyka, ale nie tylko. Wprawdzie w ciągu paru tygodni oczekiwania, co do rychłych obniżek stóp procentowych przez FED zostały mocno zredukowane (do zaledwie 80 punktów baz. w tym roku), to ostatecznie luzowanie i tak się rozpocznie. Ze strony przedstawicieli FED przewija się narracja, że dojdzie do tego w II połowie roku. Dolar, zatem i tak straci. Na tle tego, co może robić FED, ciekawie wyglądają „jastrzębie” poglądy RPP. Zapowiedzi braku cięć stóp nawet do końca tego roku, mogą być mocną zachętą do tego, aby sprawić, aby złoty za kilka tygodni stał się mocno przewartościowany…

Marek Rogalski
Autor jest głównym analitykiem walutowym Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska S.A. Tekst wyraża jego prywatne opinie.