Wsparcie z FED?

KOMENTARZ MIESIĄCA  Październik miał być dramatyczny dla złotego. Czy był? Zerknijmy na fakty.

Rentowności polskich obligacji osiągnęły rekordowe poziomy nie notowane od 20 lat – 10-letnie papiery naruszyły poziom 9,0 proc. Wprawdzie to nie polski fenomen – dług był wyprzedawany wszędzie – ale te poziomy są już niebezpieczne z punktu widzenia obsługi zadłużenia w perspektywie kilku lat (gdyby sytuacja się nie poprawiła). Sceptycyzm rynków pojawił się po spekulacjach, co do całkowitego wstrzymania środków z Unii Europejskiej (już nie tylko tych z Krajowego Funduszu Odbudowy, ale i też tzw. funduszy spójności). Teoretycznie można uznać, że Komisja Europejska zdecydowała się na mocny strzał z armaty i w kolejnych miesiącach strony będą próbowały dojść do porozumienia, ale i też praktycznie być może sytuacja odwróci się dopiero na jesieni przyszłego roku, kiedy odbędą się wybory parlamentarne. W tym miejscu warto zadać sobie pytanie, czy rynki finansowe będą zawczasu grać na upadek PIS? Nie jest to wykluczone. Zwłaszcza, że zmienia się też sytuacja globalna. Na rynkach finansowych zaczyna być rozgrywany tak zwany pivot, czyli oczekiwanie na zmianę nastawienia w polityce banków centralnych, która była w ostatnich miesiącach dość agresywna. Dotyczy to zwłaszcza amerykańskiego FED, gdzie być może 2 listopada stopy procentowe po raz ostatni w tym cyklu zostaną podniesione o 75 punktów bazowych. Inwestorzy coraz bardziej plotkują o tym, że posiedzenie Rezerwy Federalnej zaplanowane na 14 grudnia będzie przełomowe i przyniesie argumenty za zatrzymaniem cyklu podwyżek w 2023 r. Powodem może być mocne hamowanie amerykańskiej gospodarki, które pojawi się w przyszłym roku. To wszystko doprowadzi do zmiany trendu na dolarze, który zaliczył gigantyczne zwyżki w mijającym już pomału roku. A słaby dolar, to silne pozostałe waluty, w tym euro i nasz złoty. Paradoks? Nie do końca, gdyż Europejski Bank Centralny również dokonuje podwyżek stóp procentowych, a sytuacja na rynkach energii uległa już normalizacji (co widać chociażby po notowaniach gazu). Jednocześnie rynki finansowe ułożyły sobie ramy ryzyka w temacie konfliktu na Ukrainie. Wprawdzie ten trwa już 8 miesięcy, ale ofensywa Rosjan zamieniła się w kontrofensywę Ukraińców i niektórzy odliczają już dni do końca reżimu Władimira Putina. Szanse na użycie taktycznej broni jądrowej w tym konflikcie, czego obawiano się wcześniej, są niewielkie. Moskwa może natomiast zdecydować się na wyniszczające bombardowanie ukraińskich miast i infrastruktury licząc na wywołanie katastrofy humanitarnej i kolejnej fali uchodźców migrujcych do Unii Europejskiej. Tyle, że polityczne korzyści z tej operacji byłyby niewielkie. Tym samym niewykluczone, że w zachowaniu się EURUSD będziemy w nadchodzących miesiącach widzieć próbę dyskontowania końca wojny, niezależnie od tego jakie ostatecznie zobaczymy ramy dla procesu pokojowego.

Październik był, zatem dla złotego miesiącem pewnego przełomu. Dolar spadł od swojego szczytu o ponad 30 groszy oddalając się od poziomów powyżej 5 złotych. Z kolei euro potaniało o blisko 15 groszy schodząc w okolice 4,75 zł. Mocny spadek – o ponad 30 groszy zaliczył też frank, a z kolei na funcie mieliśmy prawdziwy rollercoaster - mocno odbiliśmy się od dołka przy 5,10 zł kończąc miesiąc blisko 40 groszy wyżej. W końcu września brytyjska waluta zaliczyła jednak prawdziwy krach po tym jak premier Liz Truss przedstawiła program cięć podatkowych bez wiarygodnego pokrycia w budżecie, co doprowadziło do istnej paniki i wymusiło interwencję Banku Anglii na rynku brytyjskiego długu. Miesiąc później sytuacja jest zgoła inna – proponowane zmiany w podatkach zostały cofnięte, a Liz Truss na stanowisku premier zastąpił finansista Rishi Sunak. Wróćmy jednak do złotego - Warto zwrócić uwagę, że zmiany na krajowym rynku nie są wynikiem poprawy nastrojów wokół Polski – my korzystamy tylko na poprawie nastrojów globalnych. Sytuacja makroekonomiczna w kraju pozostaje niekorzystna, a poza tematem zamieszania wokół funduszy unijnych, na wizerunku ważą też wewnętrzne spory pomiędzy członkami Rady Polityki Pieniężnej. Dalej może narastać kontrast pomiędzy tym, co chciałyby widzieć rynki finansowe (dalsze podwyżki stóp procentowych), a tym co możemy faktycznie zobaczyć (szukanie wymówek do tego, aby nie dokonywać dalszego zacieśnienia w polityce monetarnej). Może być to widoczne już podczas posiedzenia RPP zaplanowanego na 9 listopada. Nie oznacza to jednak, że listopad będzie zły dla złotego. Jeżeli na globalnych rynkach będziemy widzieć grę pod grudniowy pivot FED i dolar będzie dalej tracił, to złoty na tym skorzysta.
 

Marek Rogalski

Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska S.A. Tekst wyraża jego prywatne opinie.