Rynki zaczynają bać się wyraźniejszej recesji
Rynki zaczynają bać się wyraźniejszej recesji
KOMENTARZ MIESIĄCA Można powiedzieć, że mijający rok był ustawiony pod dyktando dolara. Wojna na Ukrainie przyspieszyła tendencje, które miały być krótkotrwałe – mowa o wysokiej inflacji – i wymusiła zdecydowane działania banków centralnych. Pośród G-10 najbardziej agresywny okazał się amerykański FED przez co dolar nie miał zbytnio alternatyw. Sytuacja odwróciła się na jesieni 2022 r., kiedy to zaczęto dyskontować scenariusz tak zwanego pivotu, czyli zatrzymania cyklu podwyżek. Rynek oczekuje go już wiosną 2023 r., podczas kiedy na jesieni miałyby rozpocząć się pierwsze obniżki. Czy to możliwe?
Część ekonomistów wskazuje, że warunkiem koniecznym do skutecznego stłumienia wysokiej inflacji jest długotrwała recesja. Nieraz jednak sytuacja wymyka się z pod kontroli i mamy problem, ale ze stagflacją – inflacja pozostaje wtedy dalej podwyższona, a wzrost gospodarczy oscyluje mizernie wokół zera. Czy taki scenariusz zagraża teraz światu? Niewykluczone, że USA tego unikną, ale już Europa może się z nim zmierzyć. Często wskazuje się. że to FED spóźnił się z podwyżkami stóp procentowych, ale to Europejski Bank Centralny zareagował zbyt wolno. Ostatnie projekcje wskazały, że inflacja w strefie euro nie powróci do celu 2 proc. przez najbliższe trzy lata i ECB powinien pozostać „jastrzębi”. Teoretycznie powinno to oznaczać silne euro i pośrednio mocnego złotego, ale tak nie jest.
Dolar pokazał już, że jest walutą, która zyskuje w okresach podwyższonego ryzyka. A rynki mimo, że cieszyły się z możliwego pivotu FED, to jednak nie skalkulowały scenariusza głębszej recesji w 2023 r., która może stać się faktem. Listopadowe dane makro z USA pokazują, że gospodarka mocno hamuje, a grudniowe odczyty, jakie poznamy w pierwszych dniach stycznia mogą być „kropką nad i”. W efekcie w lutym FED najpewniej podniesie stopy zaledwie o 25 punktów baz., a podobnym ruchem w marcu zakończy cykl. Dolar jednak przez to nie straci, gdyż globalne rynki akcji mogą nadal silnie się korygować w obawie przed poważną recesją w gospodarkach. Ważnym powodem może być też niechęć decydentów do potencjalnych cięć stóp procentowych, które przy takim scenariuszu powinny rozpocząć się jesienią 2023 r.
Tryb globalnego risk-off będzie pchać w górę dolara w nadchodzących tygodniach i przeceni euro. Niewykluczone, że EURUSD właśnie na jakiś czas zakończył wyraźne odbicie, które zaczęło się z okolic 0,95. Inwestorzy zaczną coraz częściej zestawiać „jastrzębie” deklaracje ECB z realnymi możliwościami. Tymczasem ogromnym zagrożeniem dla strefy euro jest nadmierne zadłużenie wyniesione po pandemii i potencjalne słabe ogniwa, o których rynki za chwilę mogą sobie przypomnieć (np. Włochy).
Złoty, który dość dobrze poradził sobie w IV kwartale b.r. – przełamana została negatywna passa rozpoczęta po wybuchu wojny na Ukrainie – może się w takiej sytuacji nie obronić. Dla zagranicznych inwestorów polska waluta będzie w przyszłym roku w grupie podwyższonego ryzyka z paru powodów: polityka RPP nie zaradziła skutecznie wysokiej inflacji, tarcia obozu Zjednoczonej Prawicy z Komisją Europejską będą nadal blokować środki unijne dla Polski w ramach KPO, okres jesiennych wyborów będzie rodzić niepewność, co do możliwości utworzenia efektywnego, stabilnego rządu w ramach szerokiej koalicji partii opozycyjnych (wiąże je tylko podejście „anty-PIS”).
Marek Rogalski
Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska S.A. Tekst wyraża jego prywatne opinie.